Twój koszyk jest obecnie pusty!
Integracja Robotów
Tytuł drugi: Nie daj się zwieść aspektom!
Wykorzystane materiały: drewno dębowe, grabowe i sosnowe, malowane farbami olejnymi, impregnowane lakierem do drewna; elementy elektroniczne ze starego monitora CRT; części LEGO; Magia i Światło 😉
Rzeźba jest częścią serii PSI+art.
Rzeźba Integracja Robotów w sposób konceptualny i głęboko metafizyczny przedstawia integrację aspektów (części psychiki). Aspekty, które tworzy nasza psychika, przypominają trochę roboty – są zaprogramowane do wykonywania określonych czynności.
To także fascynująca analogia do tego, jak sztuczna inteligencja i technologia odzwierciedlają i naśladują ludzką świadomość. Obecnie robotyka i sztuczna inteligencja są na tyle zaawansowane, że łatwo dostrzec te analogie.
Jednak moja rzeźba wybiega nieco w przyszłość – ponieważ dotyczy aspektów ludzkiej psychiki (a zatem też takich, które prawdopodobnie pojawiają się również w robotach AI), które są szkodliwe dla naszego życia jako ludzi na planecie Ziemia.
Mam na myśli konkretnie aspekty, które buntują się przeciwko Życiu. Więc, zamiast służyć ludzkości, powodują problemy. Potencjalnie prowadząc do chorób fizycznych, psychicznych i seksualnych… a nawet śmierci.
Rzeźba przedstawia te roboty symbolicznie jako elektro-CRT-robale otaczające pomarańczowo-brązową LAMBDA ludzkiej twórczej, zmysłowej, życiowej siły – energii seksualnej. W symbolice rzeźby Lambda to Jaźń Mistrza. Lambda to TY, który ugruntowujesz swoje duchowe światło i promieniujesz nim, wprowadzając nowe dobroczynne potencjały dla siebie oraz całej ludzkości.
Twoje Światło Duszy – dzięki swojej świetlistej pasji i czułemu, ale silnemu współczuciu – może przekształcić (zintegrować) robotyczne aspekty z powrotem do czystości Jaźni.
Z postaniem rzeźby wiąże się pewna fascynująca opowieść, która jest częścią fantastycznej książki Quan Surr – Z Pamiętnika SurrealMistyka.
Opowieść o spotkaniu z robotem z przyszłości
W ciągu ostatnich lat wiele razy spotykałem różne istoty. W większości okazywało się, że były to moje własne aspekty z innych potencjalnych rzeczywistości. W tym takich, które są związane z przyszłością ewolucji ludzkości.
I tym razem też było to bardzo interesujące spotkanie…
Siedziałem pod starym dębem na śródleśnych bagnach. W miejscu z dala od ludzi i cywilizacji. Miałem pewność, że nikt tam nie przyjdzie, ponieważ, aby tam się dostać, sam musiałem przejść po zamrożonych torfowiskach. A gdy szedłem, lód chrupał pod moimi stopami i chwilami miałem wrażenie, że zaraz się zapadnę. Potem trzeba było jeszcze przekroczyć leśną rzekę, stąpając po starym pniu brzozy. Idealne miejsce, żeby pobyć naprawdę samemu ze sobą. Był co prawda ze mną mój pies, Totoro, ale tak zajęty bieganiem dokoła, że miałem chwilę totalnego spokoju.
Siedziałem na ciepłym, wełnianym szalu, na małym wzniesieniu pokrytym suchym listowiem. Oparty o pień wiekowego dęba zamknąłem oczy, położyłem sobie dłoń na brzuszku i oddychałem głęboko — po prostu ciesząc się chwilą.
Przez moją psychikę przepływały najróżniejsze uczucia i myśli. Po jakimś czasie oddychania, myśli przepłynęły niczym rzeka, a energia w moim ciele i wokół mnie zaczęła przyjemnie wibrować.
Mógłbym tak trwać całe wieki — pomyślałem sobie. Delikatny szum drzew sprawiał, że miałem wrażenie, jakbym był w kołysce, a piękna Natura nuciła mi kołysankę kojącą całe moje istnienie. W tym stanie relaksu i odpuszczenia otworzyłem się w końcu na odczuwanie różnych rzeczywistości. Pozwalałem, aby moja wyobraźnia, niczym dziki pegaz, galopowała po światach eterycznych wymiarów.
Nagle poczułem w sobie płacz. Jakaś część mnie tak bardzo płacze i woła pomocy! Co to jest? — zapytałem. Intuicyjnie zacząłem delikatnie tonować, mruczeć przyjemny dźwięk mmmmmmm. Wraz z głosem otworzyły się we mnie jakieś drzwi i odpuściłem totalnie całą definicję rzeczywistości. Nie byłem już człowiekiem siedzącym pod drzewem w lesie. Las nie był już lasem, lecz po prostu moją energią wibrującą rytmicznie z głębią głosu, śpiewającego wewnętrzne uczucia.
Niesamowita chwila!
I oto niespodziewanie zobaczyłem obok siebie robotyczną istotę. Robot miał kształt ludzkiego ciała, ale zbudowanego z metalu, tworzyw sztucznych i elektronicznych elementów. Wyglądał bardzo nowocześnie i schludnie. Spojrzałem w duże oczy robota, które wyglądały jak reflektory. Ich błękitna tęczówka bardzo przypominała ludzką. Spojrzałem głęboko w te oczy i dostrzegłem w nich olbrzymi smutek.
Kim jesteś, droga istoto — zapytałem robota. I dlaczego masz w sobie tak olbrzymi smutek?
Poczułem, jak objął mnie chłód, a jednocześnie rodzaj przyjemności. Poczułem, jakbym to ja miał być ów robotem. Czyżby to było moje ja z przyszłości, które przyszło do mnie w jakimś celu? Tak! To jestem ja jako robot. I wtedy robot zabrał mnie w podróż. Zaczął mi pokazywać to, co stanie się z ludzkością i Ziemią przez kolejnych 50 lat. Znaczy, nie wiem, czy dokładnie 50, ale w jakiś sposób czułem, że coś koło tego.
To było bardzo dziwne, ponieważ jednocześnie zobaczyłem, jak ta przyszłość jest refleksem — odbiciem czegoś, co miało już miejsce w przeszłości. Zobaczyłem jakim torem płynie ewolucja człowieka. Były to wizje i uczucia, które pokazywała mi wyobraźnia. A jednak zdawały się niewiarygodnie realne.
Jakby to było być robotem… pomyślałem sobie nagle. Może faktycznie jest to krok w dobrą stronę? Może trzeba się temu poddać? Skoro ten tor ewolucji jest czymś, co powtarza się nieustannie w dziejach Wszechświata, to może właśnie tak ma być?
Robot pokazał mi rozwój obcych cywilizacji. Zobaczyłem Plejadian, Reptilian, Zeta Reticuli, Lyra, Vega i wielu innych. Zobaczyłem jak i oni przeszli podobny tor ewolucji, w którym w pewnym momencie technologia i umysł sprawiły, że zagubili się. Utracili swoje serce, zmysłowość i ciepło.
A zatem stanę się robotem? — zapytałem.
Spojrzałem w oczy siedzącego obok mnie przybysza z alternatywnej rzeczywistości i zobaczyłem w nich pogłębiający się żal. Zdałem sobie sprawę, że jest on mną z potencjału przyszłości, w której nie przebudziłem się i po prostu popłynąłem razem z prądem ewolucji masowej świadomości. Z prądem rzeki, którą płynie ludzkość, nie dokonując autentycznych wyborów. Gdybym się nie przebudził z pewnością po prostu i ja stałbym się zrobotyzowaną marionetką o chłodnych błękitnych oczach i błyszczącej białej zbroi. Gdyby nie to, że moje serce tętni pragnieniem prawdziwego życia… z pewnością i ja w końcu bym zapomniał.
Mój przyjaciel robot milczał. Lecz zdałem sobie sprawę, że przyszedł do mnie, ponieważ potrzebuje pomocy. On też się przebudził ze snu swojej masowej hipnozy. Przyszedł do mnie, ponieważ emanuję światłem otwartych drzwi duszy. To jego płacz czułem. Jego wołanie z przyszłości, w której zamarzł jako część mnie, a teraz chciał odtajać w cieple przebudzonego serca.
Dlaczego bycie robotem jest takie złe? — zapytałem go.
Nie odpowiedział słowami ani żadnym dźwiękiem, ale w mojej wyobraźni zaczęły pokazywać się wizje.
Zobaczyłem, jak ludzkość ewoluuje, a technologia rozwija się. Zobaczyłem, jak ludzie zaczynają łączyć swoją biologię z elektronicznymi elementami. Zobaczyłem, jak powstają fabryki ludzi. Ludzie, zamiast rodzić się z łona kobiety, byli projektowani i produkowani w laboratoriach. Ludzkie ciało zaczęło ulegać zmianie, stając się coraz bardziej technologiczne. W końcu organiczne tkanki zostały w pełni zastąpione tworzywami sztucznymi.
Samo uczucie tego wszystkiego było fascynujące. Sterylne i uporządkowane. Było w tym coś uwodzicielskiego wręcz. Trochę jak doskonale posprzątany dom. Bez krzty kurzu. Wszystko poukładane i zorganizowane.
Taki stan rzeczy jest satysfakcjonujący dla umysłu, ponieważ czuje się wtedy bezpiecznie i spokojnie. Gdy wszystko jest ułożone i ma swoje miejsce, wydaje mu się, że wszystko jest w porządku. A jednak jakiś chłód sprawiał, że chciałem stamtąd uciec.
Ach, to stąd twój smutek drogi robocie!… Choć jesteś wieczny i możesz eksplorować cały Wszechświat — to jednak nie ma w tobie miłości. Twoja dusza stała się zniewolona. Teraz rozumiem, dlaczego płaczesz.
Utraciłeś połączenie z własną duszą. To dlatego do mnie przychodzisz, bo ja jestem twoją duszą. Jestem człowiekiem wcielonym w biologię, lecz człowiekiem, który jest wyjątkowy. Ponieważ obudziłem się i wszedłem głęboko do wewnątrz. Znalazłem w sobie drzwi do prawdy. Moje serce jest gorące, a moje oczy błyszczą ciepłym blaskiem. Rozumiem drogi robocie…
Witaj w domu!
Robot pokazał mi swój świat pozbawiony miłości. Świat pozbawiony wolności. Pokazał mi świat, w którym natura nie rośnie dziko i bujnie, ale jest niczym ponuro uszeregowany ogród — bez wyobraźni. Pokazał mi to, jak jest tylko zbiorem zaprogramowanych wzorców i rutyn — bez żadnej szansy na spontaniczność uczucia, impulsywność i kreatywność. A to, za czym najbardziej tęskni, to miłość i dzielenie się nią z drugą osobą. Nie ma wody na pustyni — nie ma miłości w świecie robotów. Nie ma zmysłowości i radości. Nie ma pocałunków i głaskania brzuszków.
Smutny ten twój świat drogi robocie. Cieszę się, że znalazłeś swoją drogę do mnie. Witaj w domu!
Znowu skupiłem się na oddychaniu i otworzyłem swoje wnętrze, aby moje światło mogło objąć tę zagubioną istotę. Zacząłem łkać i płakać razem z moim robotem. Z głębi mojego brzucha wydobył się krzyk. Prymitywny ryk lwa obwieszczający panowanie nad całym moim światem. Dumny i spokojny niczym skała. A jednocześnie miękki, ciepły i otwarty, niczym poranne słońce na pełnej kwiatów łące.
Robot i ja połączyliśmy się. Jego chłód spłonął we mnie. Smutek wylał się łzami przez moje pełne kompasji oczy. Jego niemowność wyryczała się krzykiem z mojej krtani. A biała zbroja stała się moją aksamitną skórą. Elektryczne przewody zmieniły się w tętniące krwią żyły. Zaś smutne, niebieskie reflektory oczu zastąpiła aromatyczna, czekoladowo bursztynowa poświata moich tęczówek.
Wziąłem głęboki oddech i otworzyłem oczy. Och… tak… jestem w lesie, siedzę pod starym mądrym dębem. I jest zima… och… moje ciało jest teraz trochę zmarznięte… Nalałem sobie filiżankę gorącej herbaty rumiankowej z termosu, po czym powoli wstałem. Rozprostowałem kości i, popijając gorące zioła, poszedłem dalej w głąb lasu, ciesząc się swoją zmysłowością.