Spacer po Światło – Rozdział 1

Pomoc kruka i magia z przyszłości

Witajcie w pierwszym rozdziale mojego nowego audiobooka, „Spacer po Światło”. To opowieść o magii, synchronizacji z przyszłością i tajemniczym przekazie, jaki niesie krucze pióro. Znalezienie tego symbolu staje się kluczem do podróży przez czas i przestrzeń, prowadząc do głębokich wewnętrznych odkryć.

Ten projekt jest czymś więcej niż tylko audiobookiem – to zaproszenie do wspólnej podróży. Chcę Was zaangażować w tworzenie kolejnych rozdziałów tej historii! Podzielcie się swoimi przemyśleniami, pomysłami i inspiracjami w komentarzach na YouTube. Twoje sugestie mogą wpłynąć na kształt dalszych rozdziałów!

Czytaj, słuchaj, i/lub pobierz plik mp3

Idąc na szybki, wieczorny spacer z psem, znalazłem krucze pióro i wszystko potoczyło się inaczej, niż planowałem! Czarne pióro, które w jakiś dziwny sposób tak załamuje światło, że świeci kolorami tęczy. Czerń, która świeci. Trochę jak plama benzyny rozlana na ziemi.

Ów krucze pióro to dla mnie symbol otrzymania wiadomości z innych wymiarów. Taki SMS z przyszłości, można by rzec. Nawet nie tyle SMS, ile cały pakiet energii, który mogę przyjąć, wczuć się weń i nawiązać komunikację z moją wersją przyszłości, która akurat teraz wysyła mi ten przekaz.

Dlaczego to robi? 

Być może chce pomóc sobie stać się pełnią siebie. Tak samo jak ja integruję moje aspekty z przeszłości, tak możliwe, że istnieje moje ja w przyszłości, które będzie integrować mnie dzisiaj. A właściwie już teraz integruje się ze mną poprzez wyimaginowany czas i przestrzeń, które są tylko pewną iluzją.

Ja jestem dla niego wspomnieniem, sięga do mnie pamięcią. A on dla mnie jest imaginacją. Wyobrażam sobie jego istnienie, snuję niczym marzenie, którym kiedyś się stanę. Jego pamięć i moja wyobraźnia w jakiś sposób się odnajdują. Nić porozumienia nawiązuje się – telefon odebrany.

To jest tak przedziwne! W zasadzie tego nie rozumiem. To brzmi jak jakaś fantastyczna historyjka, która nie ma żadnego przełożenia na rzeczywistość. Ale coś w tym jest! Naprawdę coś w tym jest! Wręcz czuję te energie, które z pomocą kruka przesyła moje przyszłe „ja”. Taką inspirację z tego czuję…

Mój umysł ma niemałe wyzwanie, aby te subtelne, abstrakcyjne odczucia przetłumaczyć na zrozumiałe koncepcje. Lecz wydarza się to już nie pierwszy raz, a więc mam co nieco wprawy w tej sztuce podążania za energią z przyszłości.

Krucze pióro mówi do mnie, abym wierzył w siebie! Zachęca mnie, bym dalej rozwijał moją unikalną ekspresję i konceptualny artyzm. Wciąż mnie zapewnia i dopinguje, że moja sztuka jest istotna. Ciepłem wskazuje, że idee, które kreuję, łącząc je z moimi rzeźbami, są genialnym przejawem Światła. Pokazuje, że jest to Światło przewodnie, którego ludzkość potrzebuje. Światło bowiem rozwija i inspiruje ludzką świadomość.

Czarne pióro sprawia, że wyobrażam sobie energię nieznanego, innowacyjności — energię skarbu do odkrycia. Myślę, że właśnie z tej nieznanej, w pewnym sensie ciemnej energii wyłania się Dusza. Bo największa część Duszy to niepoznane jeszcze potencjały przyszłości i przeszłości. Są tak abstrakcyjne, że nawet jeszcze nieokreślone.

Kiedy patrzę na pióro mieniące się w promieniach słońca, chwilami już nie jestem pewien, czy jest to pióro kruka, czy może pawia, albo innego egzotycznego ptaka… A może należy do pierzastego smoka lub innej magicznej istoty?!

Gdy tak szedłem wiedziony moim magicznym przewodnikiem, wypełniało mnie pragnienie, aby jak najpełniej przyjąć jego przekaz. Zrozumieć. Przekuć na praktyczne działania w moim życiu. 

Nawet nie wiem, kiedy doszedłem na skraj miasta, do pól, łąk i niedużych lasów. Gdy sobie z tego zdałem sprawę, zaśmiałem się gromko! Bo miałem przecież wyjść na szybki spacer z psem, a w końcu oto idę medytować na słodkim Łonie Natury, podążając za energią mojej urojonej magii…

Cóż, słowo urojony jest obciążone złą sławą, ale pomyślmy tylko, że liczby urojone są niezbędną częścią nauki! Wbrew pozorom urojony nie znaczy nieprawdziwy!

Potem znalazłem jeszcze przeschłą miotełkę trawy. Dołączyłem ją do pióra jako symbol oczyszczenia. Ta trawa niczym miotełka zamiata wszystko to, co już mi nie służy, co jest zagmatwane, co można uwolnić. 

Pakiet energii z przyszłości oraz oczyszczenie – oto co sobie podarowałem w ten sierpniowy, upalny wieczór, gdy księżyc zbliżał się ku pełni.

Na polu znalazłem jeszcze kwiatuszek dziurawca, czyli prostoty i przywrócenia suwerenności energetycznej. Wskazuje na to sama nazwa: dziurawiec, bo łata dziury w tobie. Dziury, którymi wycieka ci energia.

Trzymając w dłoni żółty kwiat, czułem spokój i fascynację, i wtedy zobaczyłem starego dęba. I ten dąb, choć piękny i rozłożysty, to odziany był w gałęzie, które już uschły. Podszedłem doń, przytuliłem się, a potem intuicyjnie zacząłem odłamywać te suche martwice. Na jednej z nich wisiały nożyczki, o czym dowiedziałem się, gdy nagle spadły mi na głowę! Mówię: „O, nożyczki!” I te nożyczki są oczywiście też symbolem dla mnie. Symbolem odcięcia się – odcięcia się od tych energii, które są dla mnie niekorzystne, już przestarzałe.

Pióro swą tęczową czernią naświetla energie. Nożyczki odcinają to, co już zbędne. Miotełka zamiata resztki, a dziurawiec łata dziurki — oto moja „urojona” magia w działaniu.

Podczas tego procesu czułem energie mojej rodziny. Spotkanie z moją siostrą i jej córeczkami, moich rodziców, wszystkie duchy, które składają się na tę linię krwi, w której się urodziłem. Czułem też wielu ludzi, z którymi miałem kontakt ostatnio: moich klientów i przyjaciół. I że te nożyczki pojawiły się jako energia odcinania się. Bo tak, wspaniale jest z ludźmi przebywać, dzielić się z nimi, pracować z nimi, kochać i bawić się z nimi. Ale jakże też ważnym jest odłączyć się i mieć tę przestrzeń dla siebie, swoją własną suwerenną domenę — własną jedność.

(Jakże cudownie jest powrócić do indywidualnej, słodkiej swej, autentycznej pełni!)

Na koniec znalazłem jeszcze jeden, mój ulubiony symbol, czyli owoc róży. Ta ognista, pełna pasji esencja sprawiła, że zacząłem tonować i tańczyć. Stałem na szumiącej od zamiatających traw polanie i śpiewałem swoją pieśń światła. Och, ależ czułem, jak świecę! Czułem, jak wypełnia mnie wibracja, jak emanuje ze mnie. Czułem, jakobym ostrzył i rozniecał świetlny miecz w moim kręgosłupie, który rozszerzał się na całe moje ciało i jeszcze dalej. Cały aż jaśniałem! Pulsowałem i wibrowałem tym świeżym blaskiem. Ze łazami w oczach i uśmiechem na ustach delektowałem się śpiewem. Tym, jak niebiańska energia płynie, emanuje, błogosławi…

Czułem się jak Chrystus, jak na tych świętych obrazkach, kiedy ma rozłożone ręce w geście błogosławieństwa i otwartości. I ja też tak stanąłem. To się samo wydarzyło. To ów płynąca świetlista energia sama tak pokierowała moim ciałem, otwierając mnie i mówiąc: 

„Pozwól mi świecić. Pozwól mi kochać ludzkość. Pozwól mi kochać Ciebie. Jestem światłem, które przybywa w służbie i niesie miłość oraz nadzieję, niesie radość i piękno, inspirację i spokój”.

O tak, przepiękne jest to światło. Płakałem. Płakałem, czując je. Było tak niesamowite. Jest wciąż. Czuję teraz, jak wibruje we mnie. Czuję, jak wibruje w Tobie.

Wierzę w to światło. Wierzę całym sercem. O tak. Wiem, że jest realne. Wiem, że jest i działa poprzez nas wszystkich. 

Czujmy to razem, biorąc ten głęboki oddech do swojego brzuszka i ciesząc się tym, że:

JA JESTEM, KTÓRY JESTEM.

Jestem, który jestem.

Dodatkowa uwaga

Gdy się spojrzy na cały Obraz Życia, na te 38 lat, które do tej pory przeżyłem, na moich przodków, na moją rodzinę, na ludzi dookoła, na cały świat, na te wieki historii, tysiąclecia, całą ewolucję, Wszechświat—zdajesz sobie sprawę, że jesteś częścią czegoś wielkiego. A więc i ty sam jesteś kimś/czymś wielkim.

Nie jesteś tylko człowiekiem, który rodzi się i umiera, przeżywając x lat swoich dramatów, radości, smutków. Jesteś… właśnie… to jest to uczucie, że jestem kimś więcej i że jest jakiś sens, jakaś pasja, jakiś powód, dlaczego tu jestem, że mam coś do zrobienia, w pewnym sensie misję do wypełnienia.

W tym jednym czarnym piórze czuję to wszystko, czuję wibrację Oh-Be-Ahn – czyli pozdrowienie podróżników w czasie. Bardzo rezonuje ze mną to słowo i cała fantastyka podróży w czasie. Intuicyjnie czuję, że to jest prawda, że naprawdę istnieją alternatywne wersje mnie.

Muszą istnieć, bo przecież dokądś zmierzam, dokądś zmierzam od dawna już bardzo, i to zmierzanie ulepiło mnie jako człowieka w tym świecie. Ale przecież to nie jest koniec tego zmierzania. A skoro to nie jest koniec zmierzania i ewolucja wciąż trwa, to kto powiedział, że ta ewolucja wydarza się tylko liniowo w jedną stronę? Kto powiedział, że istnieje tylko jeden Łukasz, jedna Ziemia, jeden Wszechświat?

Właściwie to byłoby zaślepianiem siebie, naiwne myślenie by to było, że nie istnieje więcej. Jak spojrzy się na skrawek lasu, łąki, natury – tam jest przebogactwo! Wszystko się miesza, łączy, tańczy w każdy możliwy sposób. Widać, że Natura sama w sobie jest fanką baroku. Fanką harmonii również oczywiście, ale przejawia się ona na bogato.

A zatem myśleć o sobie tylko jako o jednym, jedynym ja, jest niepoparte żadnymi dowodami. Tak samo jak myśleć, że istnieje tylko jedno Słońce, gdy przecież nocą widać wyraźnie, że gwiazd jest tak bardzo wiele. A dziś już wiemy, że te nikłe blade światełka firmamentu to w rzeczywistości cały kosmos cudów.