Nietoperze, gdy polują…

Gdy szedł przez las, słońce chyliło się ku zachodowi. Jego ciało i umysł były w stanie krytycznym. Już sam nie wiedział, kim jest, co jest jego prawdą, a co to tylko iluzją elektrycznych chmur masowej hipnozy. Dlaczego muszę doświadczać tych wszystkich trudności? O co tutaj chodzi? – pytał sam siebie.

Polujący nietoperz wydaje relaksujące dźwięki…

– Czuj swoją krew! – wypalił nagle Wewnętrzny Głos.

– Co masz na myśli, Głosie? – zapytał, zaskoczony takemi słowy.

– Połóż dłoń na sercu i czuj, jak tętni w nim twe krwiste życie!

Usiadł przeto pod sosną i uczynił dokładnie to. Jego serce biło szybko, nerwowo, spostrzegł, że spieszy się, sam nie wie dokąd. Tak, jakby miał nie zdążyć z rozłożeniem namiotu, jakby coś miało mu uciec… albo on sam przed czymś uciekał.

Dopiero teraz rozpoznał swój płytki, szybki rytm oddechu. Jego ciało czuło strach, a umysł kręcił się kołowrotkiem znieczulających myśli – robił wszystko, aby odwrócić jego uwagę od zmysłowej świadomości chwili teraz.

Gdy ciało jest w bólu, umysł staje się środkiem przeciwbólowym.

Większość ludzi tego nie zauważa. To dla nich stan normalny: ciągłe napięcie i stres, ciągła walka o przetrwanie, gonienie i uciekanie – iluzje masowej hipnozy. Ciągłe poszukiwanie anestezji.

Dla niego jednak już nie ma odwrotu. Bo gdy raz zauważysz, jak działa trucizna pająka, to już zawsze będziesz tego świadomy. I gdy jako mucha w jego pajęczynie uwikłasz się otoczony kokonem bzdur – twój ekosystem sam będzie chciał się uwolnić.

Idziesz wtedy do lasu, wpadasz w objęcia Miłości Życia, która weń tętni i czy chcesz, czy nie: automagicznie zaczynasz powracać do swojego naturalnego stanu prostego istnienia. Bez strachu. Bez amoku pogoni za iluzją materialnych osiągnięć, czy nawet zwierzęcej chęci przetrwania.

– Czuj swoją krew – powiedział Głos po raz wtóry, gdy jego umysł znowu zaczął zabierać go w historie i emocje, które są niczym więcej tylko pajęczyną. To tylko masowy pająk, Smith Matrixa, nie chce wypuścić go ze swych sideł.

Wziął głęboki oddech i drugą dłoń położył na brzuchu, aby łatwiej skupić się na zmysłowości aktu przyjmowania życia, jakim jest oddech.

Cierpliwie oddychał, odczuwając te dwa najbardziej intymne rytmy ludzkiego życia: bicie serca i taniec alchemicznego miecha wdechów i wydechów. Czuł, jak jego organizm z wolna zespala się z pierwotnym spokojem lemuryjskich energii zaklętych w leśnych ostępach.

– Nie ma dokąd się spieszyć – jestem bezpieczny tu i teraz. – Wyrzekł czule sam do siebie.

– Zobacz: jestem tu z tobą. Pozwól mi być częścią twojego doświadczenia. – Głos stał się cieplejszy, miękkość otuliła jego spięte ramiona.

Gdy usłyszał te pełne miłości słowa, poczuł ulgę ukojenia i opieki.

Lecz po chwili morze jego umysłu wzburzyło się kolejną falą kłębiących się bałwanów. Z ich piany wynurzały się twarze ludzi z jego życia, a w ich ustach brzmiały słowa, emocje. Lecz nieważne te słowa, ani nawet twarze nieważne! Albowiem to tylko wpływ masowej hipnozy wciąż nie chce go puścić; pająk wciąż nie chce mu pozwolić odłączyć się i zatopić w lekkości suwerennego istnienia.

Kolejny głęboki oddech, serce bije pod dłonią, czuję, jak krew moja wraca do mnie. Jeszcze raz. I jeszcze raz. I jeszcze raz… jeden oddech na raz. Jedna kropla na raz.

Nietoperze, gdy polują, wydają relaksujący dźwięk…