Twój koszyk jest obecnie pusty!
Las: Wielki Defragmentator
Gdy ostatnio byłem w lesie, siedziałem spokojnie, obserwując swoje myśli i uczucia. Namiot rozłożyłem w głębi puszczy — z dala od wszystkich dróg i ścieżek. Miałem pewność, że nikt tu mnie nie znajdzie, nie zobaczy, a nawet nie usłyszy. Czułem więc spokój ducha i poczucie bezpieczeństwa. Mogłem zanurzyć się w sobie i naprawdę poczuć wszystko, co we mnie piszczy, huczy, i śpiewa! A było tego wyjątkowo dużo!
O tak, miałem wokół siebie i w sobie cały gęsty, dziki las — dżunglę najróżniejszych emocji, myśli, percepcji i punktów widzenia. Czułem się, jakby ktoś wrzucił mój mózg do miksera i zblendował wszystko na chaotyczną papkę. W mojej głowie wśród całego sztormu tych doznań dominowała jedna myśl:
„Już chyba zupełnie wariuję, może potrzebują pomocy specjalisty? Co się ze mną dzieje”?
A jednak kojący szum wiekowych dębów, aromatycznych sosen i młodych brzóz na pobliskiej polanie przerębowej, układały ten rozlany atrament mojego umysłu w iście artystyczną kaligrafię. Niemal jakby wydarzyły się tam jakieś czary…
Pamiętam, jak kiedyś na moim pierwszym komputerze przynajmniej raz w miesiącu musiałem włączyć program zwany Defragmentacja Dysku. Jego zadanie polegało na tym, aby zrobić dokładnie to samo, co działo się teraz w mojej głowie: poukładać wszystkie pasujące do siebie elementy w uporządkowaną strukturę — tak, aby komputer mógł pracować w harmonijny, bezkonfliktowy sposób.
To może trochę śmieszne, ale defragmentowanie dysku stało się częścią mojego comiesięcznego rytuału sprzątania pokoju. Gdy sprzątałem swój pokój — mieszkając jeszcze z rodzicami — to na ekranie monitora komputerowego wyświetlało się sprzątanie, czyli defragmentowanie twardego dysku. Kolorowe cegiełki, będące wizualizacją porozwalanych plików, z chaotycznego, nieatrakcyjnego melanżu przemieniały się w mozaikę, z której z pewnością można by czerpać inspirację do położenia płytek w łazience!
Jakąż czułem satysfakcję, gdy po paru godzinach pracy siedziałem w czystym pokoju i patrzyłem na zielony ptaszek ukończonego zadania defragmentatorskiego na ekranie mojego komputera!
Dziś technologia poszła już do przodu i dysków w komputerze nie trzeba defragmentować, ale z pewnością jest bardzo cennym — i myślę, że nawet niezbędnym — aby kontynuować ten zwyczaj defragmentacji we własnym dysku: tym na szczycie kondygnacji ludzkiej biologii. A jak to się zorientowałem przez lata praktyki, nie ma lepszego programu do poukładania potłuczonych plików we własnym umyśle niż magiczna miotełka Natury.
To właśnie dlatego tak bardzo kocham rozbić swój namiot gdzieś z dala od cywilizacji i po prostu być. Odczuwać leśne czary, które kochają mnie jako część siebie. Ponieważ przecież wiedzą, że jestem ich częścią, że ewolucyjnie to one mnie stworzyły! Nasza separacja jest tylko iluzją; jesteśmy jednym organizmem! A przynajmniej możemy być, jeżeli człowiek zechce współpracować…
Prawda jest taka, że las istniał, zanim istniało cokolwiek innego. Jest to dom, z którego wszyscy pochodzimy. Kreatywne procesy Natury w magiczny sposób doprowadziły do powstania pierwszych organizmów jednokomórkowych. Potem te pierwotne organizmy grupowały się, wchodząc we wzajemne interakcje. Aż w końcu złożoność tych interakcji i wyrafinowanie sposobu ich funkcjonowania stworzyły genialną różnorodność fauny i flory. A w tajemniczości tego procesu w pewnym momencie… jakaś niesłychana iskra sprawiła, że ludzki umysł zyskał świadomość.
Choć kuszącym jest spojrzeć na to z drugiej strony: być może przez cały ten ewolucyjny wieloeonowy proces to świadomość stworzyła ludzki umysł?! Nie odwrotnie. I być może ta sama świadomość, która sprawia, że istniejemy jako istoty nie tylko umysłowe, ale również duchowe, wciąż tkwi w otaczającej nas przyrodzie. W niezglebionych zakamarkach życiodajnej gleby. A może jest to jakaś grzybnia jeszcze nieodkryta, której jesteśmy owocnikami — jak prawdziwki albo kozaki?
Cóż, ograniczeniem snucia teorii genezy ludzkości i fantazji o algorytmach ewolucji jest pojemność samej fantazji. Lecz z pewnością trzeba przyznać jedno: przebywanie w lesie sprawia, że w emocjach pojawia się zabawa, w mojej głowie robi się porządek, a moje ciało wraca do równowagi. I nie tylko to!
Kiedy już wracam z łona mej samotni leśnej do domu swego na skraju miasta, to czuję się pełen czegoś aksamitnego…świecącego… jak gdybym był z innej materii uszyty! Przeto twierdzę, że las to nie tylko program do defragmentowania dysku oraz sprzątania psychicznych energii, czy równoważenia biologicznych procesów — dzieje się tam dużo więcej! Leśne czary są dla mnie tajemnicą, są zagadkowe. Są niczym kobieta! Nigdy do końca nie zrozumiesz, o czym ona myśli, jakież cudowne mechanizmy kryją się w jej Duszy i czego chce. Dlaczego jest tak piękna i urzekająca, że nie możesz powstrzymać się przed jej urokiem!? Ale chyba tak po prostu ma być. Taka jest Natura.
Kiedy już słońce odbyło swą wędrówkę po horyzoncie dwukrotnie, a zielone ptaszki zaczęły pojawiać się w mojej głowie, poczułem, że czas wracać. Zwinąłem swój ekwipunek i ukryłem go w gąszczu, aby następnym razem, gdy będę potrzebował pozamiatać swoje wewnętrzne podwórko, nie musieć go taszczyć w pocie czoła. Mój program do defragmentowania i uzdrawiania czeka cierpliwie, aż pewnego dnia znowu zechcę z nim współpracować.
Las — mój przyjaciel, uzdrowiciel i „kochanka”.