Ciemność nie jest ciemna

„Kiedy wszyscy wiedzą, że piękno jest piękne, powstaje brzydota. Kiedy wszyscy wiedzą, że dobro jest dobre, powstaje zło”.

Mistrz Laozi, Tao Te Ching

Gdy przychodzi ten moment, że czuję objęcia ciemności, nie staram się jej zwalczyć, lecz pozwalam sobie ją w pełni objąć.

Przecież te uczucia i myśli ponure skądś płyną! I nawet jeżeli nie są moje, ale czuję je na zewnątrz — to jednak one coś we mnie uruchamiają. Sprawiają, że się z nimi utożsamiam. Pokazują mi te części mnie, które sam jeszcze skrywam w ciemności, które czekają na moją uwagę.

Są takie zamrożone części mnie, których jeszcze nie kocham, a pojawiają się, abym pozwolił im stopić się w słońcu miłości mojej duszy.

Zawsze intuicyjnie wiedziałem, że ciemność jest czymś, co trzeba zaakceptować i pozwolić sobie być z, pozwolić jej być częścią ciebie.

Mimo że dorastałem w wierze katolickiej, w której ciemność jest od razu utożsamiana z najgorszym złem i szatanem, to jednak moje uszy słyszały więcej w biblijnych słowach, i przypowieściach. Jakbym w jakiś tajemniczy sposób pamiętał, co naprawdę mówił Jezus, i co naprawdę miał na myśli w swoich metaforach.

Szybko nauczyłem się, by nie wypowiadać swoich przemyśleń na głos, ponieważ to wiązało się z karą i problemami w szkole.

Potem kiedy natrafiłem na świat filozofii i najróżniejszych duchowości, zobaczyłem niestety ten sam schemat. Duża większość tych nauk powtarza retorykę walczenia z ciemnością i bycia tylko światłem.

Klasyczny schemat fabuły dużej większości filmów i książek to właśnie walka dobra ze złem. Dobry bohater na końcu zwycięża — to naprawdę urocze, ale jednak jest w tym pewna niedojrzałość. W realnym życiu nic nie jest czarno-białe, wszystko ma w sobie mnogość perspektyw i punktów odniesienia.

Teoria względności nie dotyczy tylko czasoprzestrzeni.

Ja intuicyjnie zawsze wiedziałem, że dualność to nie tędy droga. Miałem takie szczęście, że moja rzeczywistość i synchroniczności w moim życiu naprowadzały mnie na ludzi, którzy również rozumieli, czym jest ciemność i jak sobie z nią radzić.

„W głębinach duszy, gdzie nie dociera światło stworzeń, tam Bóg objawia się duszy w całej swej prostocie”.

Św. Jan od Krzyża, „Noc ciemna”

Gdy po raz pierwszy słyszałem słowa Tobiasza, „Twoja Ciemność jest Twoją Boskością” — nie musiałem czytać nic więcej. Moje serce od razu zawibrowało, a przez całe ciało przeszedł przyjemny dreszcz rozpoznania, że o to prawda, którą zawsze znałem!

Wyobraź sobie miłość, która jest tak bezwarunkowa, bezgraniczna i pełna, że kocha nawet to, czego ty nie kochasz w sobie i w świecie wokół ciebie. Oto boskość.

Mówią, że Bóg jest miłością, lecz nie rozumieją, czym naprawdę ta miłość jest. Ponieważ sami jeszcze jej nie poznali, a więc używają jej jak małe dzieci: do segregowania, i dzielenia rzeczy na dobre i złe; na to co poprawne, a co nie; na to co wolno a za co wstyd.

Ciemnością okrzyknęli seksualność, a kobietę naznaczyli piętnem grzechu.

Ciemnością okrzyknęli ekspresję osobistej prawdy, gdy jest ona niezgodna z ich prawdą i zaczęli za to zabijać.

Ciemnością okrzyknęli zamiłowanie do ludzkich przyjemności i piękna materialnych doświadczeń, i zaczęli mówić, że za to się idzie do piekła.

Stworzyli Boga Ciemności — Szatana — i całą jego ferajnę demonów, które w jakiś sposób przeciwstawiają się wielkiej mocy Boga Światła.

A prawda jest taka, że to walka z ludzką naturą, z samym sobą, to po prostu tworzenie ciemności. Gdy przestajesz walczyć, a obejmujesz siebie w pełni, akceptując swoje ludzkie ja i niedoskonałości — ciemność przestaje istnieć. Przeistacza się magicznym mgnieniem w miłość do siebie. A przez miłość do siebie promieniuje jako miłość do wszystkich braci i sióstr, i całego Stworzenia.

Dualizm światła i ciemności to czysto ludzki wynalazek.

(A nawiasem mówiąc, można by się pokusić o stwierdzenie, że jest to wynalazek istot niefizycznych jeszcze zanim powstała Ziemia i fizyczny Wszechświat w ogóle).

We wszystkich religiach świata istnieje strona mistyczna. We wszystkich religiach i ich mistycyzmie są mędrcy, którzy poświęcają swoje życie, aby w samotności zgłębić własną jaźń i połączenie z Bogiem, Boginią, Duchem czy Źródłem — jakkolwiek by to nie nazwać. Jakiż to zbieg okoliczności, że w każdej religii pojawiają się mistycy, którzy oznajmiają, iż dualność dobra i zła, światła i ciemności istnieje tylko w naszych głowach!

Ja też jestem mędrcem i mistykiem, który poświęcił swoje życie samotnej ścieżce oświecenia, i doszedłem do tegoż samego wniosku co moi poprzednicy.

Nie potrzebuję tworzyć światła, aby czuć się lepszym od innych i zbawiać świat. Nie potrzebuję też ciemności, aby mieć z czym walczyć i torturować siebie.

Jestem własną jednością, pełnią, fuzją światła i ciemności. I jest to przewspaniałe uczucie!

Śmiem twierdzić, że to uczucie nazywa się miłość.

Bóg staje się miłością, kiedy ja kocham siebie. Ponieważ wtedy jest to miłość do Boga, którym jestem. O tak! Cóż za buńczuczne stwierdzenie: Bóg staje się miłością poprzez mnie i ciebie, gdy odkrywasz miłość do siebie!

Nasza miłość jest tak istotna!

„A teraz trwają wiara, nadzieja, miłość, te trzy. Z nich zaś największa jest miłość”.

Św. Paweł, List 1 do Koryntian 13:13

*Grafika wygenerowana w Canva AI